Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Niezwykły jubileusz – 70 lat małżeństwa

30-07-2025, 11:54 Tekst i foto: W.T.

W dzisiejszych czasach, gdy trwałość związków wydaje się być coraz rzadsza, historia Państwa Ireny i Alojzego Hałupków z Goduli stanowi inspirujący przykład miłości i wzajemnego oddania. Para obchodziła niedawno swój „kamienny” jubileusz – 70. rocznicę ślubu, co jest wydarzeniem niezwykłym i budzącym podziw.

Historia związku Państwa Ireny i Alojzego Hałupków rozpoczęła się w niezwykłych okolicznościach. Pani Irena, pochodząca z Orzegowa i Pan Alojzy mieszkający w Goduli, poznali się w świetlicy górniczej w Goduli. Oboje mieli artystyczne dusze. Pani Irena uczęszczała w Orzegowie na zajęcia zespołu tanecznego, a Pan Alojzy grał na akordeonie w świetlicy w Goduli. Jak wspomina Jubilatka, jej nauczycielka tańca potrzebowała kogoś do pokazania kroków tanecznych w godulskiej świetlicy i wybrała ją. To doprowadziło do spotkania przyszłych małżonków i tak naprawdę był to początek ich niezwykłego związku.

Ślub odbył się w 1955 roku w Rudzie, wówczas na mapie regionu nie było jeszcze Rudy Śląskiej. Udzielił im go kierownik Urzędu Stanu Cywilnego. Potem wzięli ślub kościelny w kościele w Orzegowie. Byli bardzo młodzi, on miał 20 lat, ona zaledwie 18 wiosen. Po ślubie młodzi państwo Hałupkowie zamieszkali w rodzinnym domu pani Ireny w Orzegowie. Mieszkali w jednym pokoju z kuchnią, co było dużym wyzwaniem, zwłaszcza po narodzinach dziecka, biorąc pod uwagę, że w domu mieszkali jeszcze rodzice i rodzeństwo Pani Ireny. Kiedy syn miał trzy miesiące, wyprowadzili się do Goduli, do rodziny Pana Alojzego. Po roku szczęśliwie przenieśli się na swoje – na ulicę Floriana, gdzie mieszkali ponad 20 lat. Tam urodził się ich drugi syn, a potem córka. Państwo Hałupkowie mają dziś sześcioro wnuków i sześcioro prawnuków.

Pan Alojzy pracował w kopalni „Paweł” jako maszynista wyciągowy. Dodatkowo, aby dorobić, grał na akordeonie na weselach. W jego przypadku muzykowanie nie było jedynie hobby, ale pracą, która często wymagała ogromnego poświęcenia. Nierzadko „prosto z grania szedł do roboty”. Sam nauczył się grać najpierw na akordeonie, a potem na kilku innych instrumentach. Kontynuując tradycję, jego dzieci również ukończyły szkołę muzyczną.

Pani Irena również pracowała w kopalni „Paweł” w administracji nieruchomości. Po urodzeniu dzieci zajęła się ich wychowywaniem, ale dorabiała, pomagając w sklepie mięsnym w Goduli, najpierw odbierając towar, później sprzedając go, aż w końcu została kierownikiem i przepracowała tam 20 lat. Podkreśla, że pomimo pracy zawodowej zawsze dbała o dom, gotując obiady i utrzymując porządek w mieszkaniu, tak była nauczona. Córka Ewa wspomina z uśmiechem, że dzieci miały „ciężko”, ponieważ mama w kwestii porządku „nie odpuszczała”.

Obecnie córka czuwa nad rodzicami, trzymając pieczę nad ich codziennością i pomagając w organizacji ważnych wydarzeń, a takim była bez wątpienia uroczystość 70. rocznicy ślubu, która odbyła się w kościele w Goduli. W uroczystości rodzinnej wzięło udział ponad 35 osób, w tym liczni wnukowie i prawnukowie. Na jubileuszowej mszy obecna była również wiceprezydent Anna Krzysteczko, która w imieniu prezydenta złożyła jubilatom życzenia. Prezydent Michał Pierończyk nie mógł jednak tak wyjątkowej parze nie złożyć życzeń osobiście. Zawitał do nich z kwiatami i upominkami na ul. Podlas, gdzie mieszkają od 47 lat.

Jubilaci, zapytani o przepis na tak długie i zgodne pożycie, podkreślali, że nie zawsze było łatwo. Przeżyli wiele trudnych chwil, w tym choroby i śmierć obydwu synów. Mimo to, jak mówią, ciągła aktywność zawodowa i zajmowanie się życiem dzieci, a potem wnuków pomagało im nie skupiać się na sobie i relaksować w pracy. Siedemdziesiąt lat wspólnego życia to bez wątpienia niezwykłe świadectwo miłości, wytrwałości i poświęcenia. To inspirujący przykład dla wszystkich, przypominający o wartości długotrwałych więzi i siły rodzinnego wsparcia.    


Komentarze