Tragedia w kopalni Bielszowice

04-10-2019, 10:33 Joanna Oreł

9 górników jest rannych, stan trzech z nich określany jest jako ciężki, a jeden ok. 30-letni górnik nie żyje. To bilans tragedii, do której doszło w czwartek (3.10) po południu w kopalni KWK Bielszowice w Rudzie Śląskiej.

Do tąpnięcia doszło ok. godz. 15 na poziomie 1000 m. W jego rejonie znajdowało się wówczas 17 górników. Z szesnastoma osobami od razu nawiązano kontakt, jeden górnik był poszukiwany. Niestety nie udało się go uratować pomimo prowadzonej reanimacji. 39-letni mężczyzna pracował jako elektryk w pochylni II-Z. Dziewięciu poszkodowanych górników przetransportowano do szpitali m.in. w Katowicach-Ochojcu, Krakowie, Zabrzu, Gliwicach, Mikołowie i Sosnowcu. Stan trzech z nich określany jest jako ciężki. Ich obrażenia to m.in. złamania i stłuczenia oraz prawdopodobnie urazy kręgosłupa. Także siedmiu pozostałych górników zostało objętych opieką medycznych. Wszyscy poszkodowani to pracownicy Polskiej Grupy Górniczej, do której należy KWK Ruda Ruch Bielszowice. - Spółka udzieli osobom poszkodowanym i ich rodzinom wszelkiej pomocy, tak jak to zawsze czyni - zapowiedział Tomasz Rogala, prezes PGG.

Dodajmy, że wstrząs miał siłę 2,6 stopnia w skali Richtera i doszło do niego w rejonie szybie Wygoda w Mikołowie, gdzie też prowadzona była akcja ratunkowa. Uczestniczyły w niej m.in. śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, które transportowały poszkodowanych.

Przyczyny oraz okoliczności czwartkowego wypadku badać będzie Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach, a także Wyższy Urząd Górniczy, Państwowa Inspekcja Pracy oraz prokuratura.

Wypadek w bielszowickiej był szesnastym śmiertelnym w górnictwie węgla kamiennego w tym roku.