Facet po czterdziestce pokochał Śląsk
07-10-2015, 08:59 Arkadiusz Wieczorek
NAJNOWSZĄ PŁYTĘ PAWŁA SILUKA STEINER KUPISZ
W NASZYM SKLEPIE INTERNETOWYM ORAZ W REDAKCJI WIADOMOŚCI RUDZKICH
Artysta z Gdańska udowadnia, że po czterdziestce można wystartować na nowo. Z nowymi pomysłami i nową płytą Paweł Siluk Steiner wkracza na śląski rynek muzyczny. Z tej okazji rozmawiamy z nim w ramach cyklu „Wiadomości Rudzkie grają po śląsku”.
– Pamiętasz swoje muzyczne początki?
– Zacząłem w 1997 roku od piosenek szlagierowych. Jednak w tamtym czasie nie było gdzie promować swojej twórczości. Nagrana wówczas płyta przeszła bez echa. Ja zająłem się pracą w telewizji na stanowisku prezentera. Później przyszła choroba, która w bardzo krótkim czasie całkowicie wyłączyła mnie z życia. Przestały interesować mnie moje pasje, przestałem grać na pianinie, po prostu leżałem. Zebrałem się jednak w sobie, chciałem uczestniczyć w życiu mojego dorastającego syna, chciałem żyć. W Internecie znalazłem przypadkiem teledysk do śląskiej piosenki, powiedziałem do żony – zobacz, w tym wieku można śpiewać. Zawziąłem się, udało mi się nawiązać kontakt z Justyną Adamczak, znaną z duetu Justyna i Piotr. Udało nam się zaprzyjaźnić i dzięki temu powstały moje piosenki.
– Piosenka „Facet po czterdziestce” to nie jedyna nowa piosenka, którą promujesz na Śląsku. Ponadto występujesz teraz pod własnym nazwiskiem.
– Wcześniejsze projektu muzyczne opatrzone były pseudonimem Roni. Teraz jednak postanowiłem występować pod własnym nazwiskiem. Jednak nie byłbym sobą gdybym czegoś nie zmienił. Wydawało mi się, że Siluk to takie trudne niefonetyczne nazwisko, które często jest przekręcane, dlatego postanowiłem dołożyć drugi człon Steiner.
– Przyjechałeś na Śląsk promować nową płytę, którą kupić można także w naszej redakcji. Poznałeś już śląską publiczność?
– Jestem zaskoczony tym, jak szybko stałem się popularny. To zasługa mojego wydawcy, Marcina Skalskiego, który pomógł mi zaistnieć na tym rynku. Z gwarą śląską nie miałem do czynienia, ale muszę się pochwalić, bo zaraz po przyjeździe do Katowic, na stacji benzynowej pani z obsługi powitała mnie słowami: „Witom chopa po czterdziestce”. Na pierwszym koncercie, który miałem okazję tu zagrać, byłem bardzo zaskoczony miłym przyjęciem przez publiczność. Najchętniej już dziś zostałbym na Śląsku na stałe.
– Z Gdańska to jednak spory kawałek drogi... Często zamierzasz odwiedzać swoją publiczność?
– Myślę, że ta odległość jest coraz mniejsza. Z Gdańska do Katowic to zaledwie 5,5 godziny drogi, dlatego zamierzam być tu tak często jak tylko będzie trzeba. Nagrałem płytę dla publiczności i chcę się teraz muzyką cieszyć. Muzyka pozwoliła mi wrócić do aktywnego życia, dzięki temu mogę spełniać swoje muzyczne marzenia, a przede wszystkim uczestniczyć w życiu mojego syna i żony nie tylko z pozycji leżącej.
Komentarze