Książki jak drogowskazy
12-12-2025, 09:03 BL Foto: Maciej Binkowski
Aneta Binkowska, autorka książek „Naznaczona” i „Naznaczona. Czekałam na Ciebie”, znana na Instagramie jako zaczytana_optymistka (ponad 6000 obserwatorów), uczyniła z własnych doświadczeń z endometriozą punkt wyjścia do literatury, która nie tylko opowiada historię, ale staje się wsparciem dla kobiet mierzących się z tą chorobą. Jej powieści pokazują, że słowo może być drogowskazem - pomaga oswoić ból, przełamać tabu i odnaleźć siłę w codzienności.
– Zaczęło się od Instagramu - od prowadzenia profilu zaczytana_optymistka, który dziś śledzi ponad sześć tysięcy osób. Recenzuje Pani książki, czyta i poleca. Jak ta przygoda przerodziła się w coś więcej?
– Tak, to funkcjonuje już od ponad sześciu lat. Początek był przypadkowy – brat podsunął mi pomysł, żebym założyła konto. On prowadził profil o grach, a ja początkowo nie byłam przekonana. Ale przeczytałam jedną książkę, założyłam konto i wciągnęło mnie to na dobre. Z czasem zaczęły odzywać się wydawnictwa, które wysyłały mi książki do recenzji. To było niesamowite – pierwszą książkę dostałam, gdy miałam 600 obserwatorów i był to Harry Potter. Byłam zachwycona!
– I z fascynacji książkami pojawił się impuls do napisania własnej?
– To był przypadek. Zmagałam się z endometriozą, po wielu latach starań o dziecko. Moi bliscy sugerowali psychologa, ale ja nie czułam takiej potrzeby. Zamiast tego usiadłam i zaczęłam pisać. Początkowo miało to być tylko wyrzucenie z siebie emocji, ale słowa zaczęły płynąć i powstała historia. Pisanie mnie oczyściło. W tym samym roku urodził się mój syn i podpisałam umowę na wydanie książki - podwójne szczęście.
– A jak wokół endometriozy powstaje fabuła?
– Moja bohaterka, Ania, cierpi na endometriozę. To postać zbudowana z moich doświadczeń i historii innych kobiet, które podzieliły się ze mną swoimi przeżyciami. Ania żyje pełnią emocji - kocha, przeżywa zdradę, szuka swojego miejsca. Chciałam, żeby książki były czymś więcej niż opowieścią o chorobie. Dlatego wplotłam wątki relacyjne, społeczne, także pracę w domu dziecka. Dzięki temu powieści są bliskie czytelnikom, bo pokazują codzienność, w której choroba jest tylko jednym z elementów. W pierwszej części skupiam się na odkrywaniu prawdy o sobie i o chorobie, w drugiej - na nadziei, na tym, że mimo trudności można odnaleźć szczęście. Wątki fikcyjne pomogły mi odgrodzić fabułę od mojego życia. Ale wszystko, co dotyczy choroby, jest prawdziwe. Spotkania z lekarzami, opisy bólu - to autentyczne doświadczenia moje, ale i wszystkich dziewczyn, które podzieliły się ze mną swoimi przeżyciami.
– Książka jest drogowskazem?
– Tak chciałam, i myślę, że się udało. Po pierwszej części odezwało się wiele kobiet, które chorują. Pisały, pytały, dzieliły się swoimi historiami. To dla mnie ogromna satysfakcja, że książka pomogła, że stała się punktem odniesienia.
– Trafiła pani w temat, który rzeczywiście tej książki potrzebował. Endometrioza jest chorobą, o której mówi się coraz więcej, ale wciąż pozostaje tajemnicza.
– Dokładnie. Wiele kobiet wstydzi się o tym mówić. Dla niektórych problemem nie jest tylko sama choroba, ale też trudności z zajściem w ciążę. To bardzo intymne, czasem dramatyczne sprawy. Sama wiem, jak trudno było mi się otworzyć. Ale dzięki książce powstała w internecie wspólnota – kobiety zaczęły się odzywać, szukać wsparcia, zadawać pytania, szukać odpowiedzi.
– Jak wygląda sam proces leczenia endometriozy?
– To jest bardzo trudna droga, bo endometrioza nie ma jednego prostego schematu leczenia. Najpierw jest diagnoza - i tu „zaczynają się schody”. Zwykłe USG często nie pokazuje zmian, więc potrzebne są badania bardziej specjalistyczne, rezonans czy laparoskopia. To wymaga czasu i cierpliwości, a dla wielu kobiet także odwagi, żeby w ogóle pójść do lekarza i powiedzieć: „coś jest nie tak”. Potem pojawia się kwestia leczenia farmakologicznego - hormony, które mają zatrzymać rozwój choroby, nie zawsze działają i często dają skutki uboczne. W wielu przypadkach konieczna jest operacja, czasem nawet kilka, bo choroba lubi wracać. Leczenie to nie tylko ciało, ale też psychika - bo kobieta żyje w ciągłym napięciu, czy ból wróci, czy uda się zajść w ciążę, czy lekarz potraktuje ją poważnie. Dlatego tak ważne jest, żeby trafić na dobrego specjalistę, który nie bagatelizuje objawów. I jeszcze jedno: leczenie to proces, który wymaga ogromnej cierpliwości. Nie ma jednej tabletki, która rozwiąże problem. To jest walka o każdy dzień bez bólu i o poczucie, że ktoś nas słucha i rozumie.
– Bo przecież mamy zakorzenione w sobie przekonanie, że „okres musi boleć”...
– To mit. Dobry lekarz powiedział mi kiedyś: „Okres nie powinien boleć. Jeśli boli, to znak, że coś jest nie tak”. Ból to lampka ostrzegawcza. Endometrioza nie ogranicza się do kilku dni w miesiącu - potrafi trwać cały czas, promieniować do krzyża, nóg. To jest wykańczające. Znam kobiety, które mdleją z bólu, które musiały przechodzić poważne operacje. Lekarze porównują endometriozę do raka - bo daje przerzuty na inne narządy, choć formalnie nim nie jest.
– To wszystko bardzo oddziałuje na psychikę...
– Psychika cierpi najbardziej. Z bólem można próbować sobie radzić, ale obciążenie psychiczne jest ogromne.
– Postęp systemowy już mamy - leczenie choroby jest refundowane.
– Tak, to ważny krok. Ale wciąż brakuje specjalistów i łatwego dostępu do diagnostyki. Dla wielu kobiet droga do diagnozy jest długa i wymagająca konkretnych środków finansowych. To dodatkowe obciążenie, które pokazuje, jak wiele jeszcze trzeba zrobić, by leczenie było naprawdę dostępne i proste w realizacji. Ale – jest absolutnie konieczne i nie wolno go zaniechać.
– Dziękuję za tę rozmowę, za szczerość i otwartość. Pani historia pokazuje, że nawet najtrudniejsze doświadczenia mogą stać się początkiem czegoś dobrego – i inspiracją dla innych. Zapraszamy także na spotkanie autorskie, które odbędzie się W czwartek, 11 grudnia w Centrum Inicjatyw Społecznych Orzegów w Rudzie Śląskiej







Komentarze