Facebook
Aktualny numer

Najlepszy tygodnik i portal społeczno-kulturalny
w Rudzie Śląskiej

Rytm i rym

08-08-2025, 13:53 BL Foto: WT

Od analityki medycznej do poezji — Zdzisława Pierończyk udowadnia, że nigdy nie jest za późno, by ... pisać wiersze. Po czterdziestu latach pracy zawodowej i życiu w Rudzie Śląskiej wróciła do rodzinnego domu we Wrzosowej, gdzie wśród wspomnień i codziennych rytuałów znalazła przestrzeń dla swoich słów. Miłość do przyrody, muzyki, codzienne dostrzeganie piękna wokół siebie - to wszystko opisuje w wierszach, które zachwycają optymizmem. To poezja „złotej jesieni” życia...

– Rozmawiamy po Pani spotkaniu autorskim, podczas którego Katarzyna Sroka i Marcin Malik zinterpretowali Pani wiersze...śpiewając. Widziałam, że była Pani zaskoczona ich brzmieniem...

– O tak, to było wielkie zaskoczenie, i to ogromnie miłe. Moje wiersze jak gdyby dostały drugie życie. Cieszyłam się niezmiernie, ponieważ pisząc je, często myślałam, że dobrze byłoby, gdyby stały się piosenkami. Nawet parę z nich napisałam z myślą o refrenie, by można było je zaśpiewać, choć nigdy nikomu o tym nie mówiłam. To, co się wydarzyło, było nie tylko miłe, ale i piękne, bo wszystko wspaniale się zgrało.

– To brzmi jak zupełnie nowy rozdział w Pani twórczości – poezja śpiewana. Czy jest Pani na to gotowa?

– Zdecydowanie tak! Chętnie bym udostępniła niektóre z tych wierszy, aby były śpiewane, bo dzisiaj zauważyłam, że to jest coś bardzo dobrego. Moi przyjaciele byli bardzo wzruszeni. Przypomniało mi to, to co kiedyś powiedziałam znajomemu muzykowi i poecie: „Wiesz, poezja i muzyka to siostry dwie...”. I dokładnie tak to dziś odebrałam. Szkoda, by taka ulotna chwila zniknęła. Oczywiście, nie każdy wiersz nadaje się do zaśpiewania. Wiersz, który tworzy się od razu z melodią w sercu, taki jak moje, bo kocham muzykę, lubię tańczyć, wydaje się najbardziej odpowiedni by go zaśpiewać.

– Przenieśmy się w czasie. Pamięta Pani, kiedy powstał pierwszy wiersz?

– Tak, pamiętam. Był to wiersz związany z moją pracą. Często wyjeżdżałam na narady naukowe, te wyjazdy, trwające dwa, trzy dni, odbywały się w pięknych miejscach, jak Kraków czy Zakopane. Byłam zauroczona przyrodą, która „weszła mi w serce”, gdziekolwiek byłam, gdy widziałam coś pięknego... Chyba właśnie wtedy zaczęłam pisać. Wcześniej pisałam spontaniczne, krótkie formy, ale „do szuflady”. Potem starałam się już tworzyć coś poukładanego, ze zwrotkami, dwoma, trzema.

– A jak powstaje wiersz? Jaki jest proces twórczy?

– Wiersz musi mieć temat. Mam to przemyślane, rymy często  same się nasuwają. Nie piszę jednak tak, by każda zwrotka czy co drugi wers się rymowały. Wystarczy, że w jednej zwrotce jest rym, a potem trzecia czy druga już bez, ale za to w kolejnej to już rym zagra. U mnie jednak nie rym jest ważny, ale rytm. A ten rytm pochodzi z czystej inspiracji przyrodą, pogodą, naturą... Okres pandemii koronawirusa w latach 2019-2020 stał się dla mnie momentem, w którym wszystko co napisałam ułożyłam, przejrzałam i posegregowałam. Wtedy powstał mój pierwszy tomik, zatytułowany „Cztery pory roku”. Było to około 30 wierszy, po cztery-pięć na każdą porę roku i kilka  o mnie, moim życiu. Zawsze lubię mieć coś swojego na okładce, dlatego sama robię zdjęcia przyrody i ogrodu, własnym telefonem. Nie są może wyjątkowe, ale zawsze oddają charakter treści.

– Pani wiersze zawsze pozostawiają optymistyczny akcent i często kończą się niemal „happy endem”. Czy uważa Pani, że poezja powinna zawsze dawać nadzieję?

– Bardzo się cieszę, że tak jest. Ktoś już mi to mówił parę razy, czytając moje wiersze, że czeka właśnie na to zakończenie, ten ostatni akord, który powoduje, że jest dobrze. Tragedie to naturalna kolej rzeczy.  Przeżyłam wiele trudnych momentów, choćby śmierć rodziców, na moich rękach. To na pewno zostanie w moim sercu i w mojej głowie na zawsze, bo przecież wróciłam do domu, który oni wybudowali... Mówiłam sobie: „Moi rodzice tak żyli, gdy ja byłam 40 lat w Rudzie, a oni zostali we Wrzosowej”. Teraz przyszło mi to powtórzyć – to ja jestem we Wrzosowej, a moje dzieci i rodzina w Rudzie. Mam kontakt, choć chciałabym go więcej, ale czy mam prawo rządzić ich życiem? Nie. Każdy ma własne. Dla mnie ten czas to powrót do krainy dzieciństwa, powrót w miejsca, gdzie było się szczęśliwym. Tutaj mam też dużo przyjaciół, znajomych. I generalnie, ja lubię, kocham ludzi. Nawet napisałam taki wiersz, że po przeżyciu pewnej liczby lat zrozumiemy wreszcie, że każdy człowiek to nasz brat. Ale do tego trzeba mieć już własny bagaż doświadczeń.

– Jak zachęciłaby Pani osoby, które piszą „do szuflady” i nie mają odwagi podzielić się swoją twórczością?

– Miałam kiedyś takie spotkanie w szkole, jakieś trzy lata temu. Chłopiec zapytał: „ Jak zostać poetą?”. A ja mu na to: „Musisz dużo czytać. Musisz znać dużo słów. Lubisz książki?” A on odpowiedział: „Lubię”. Więc mu poradziłam: „ Zacznij  tak: zwróć uwagę, jak przeżyjesz dzień, wybierz jedną jakąś myśl, jedno wydarzenie, jedno przeżycie i napisz o tym wieczorem w zeszycie. A jutro przeczytaj to, dopisz, przekształć. Jeżeli jest dobre, zostaw, ale jeżeli coś byś dołożył, to spróbuj coś dopisać na drugi dzień, na trzeci dzień. Zobaczysz, może coś z tego wyjdzie dobrego, ciekawego”. Od tego zaczyna się pisanie.

– Czy z poetką można mówić o wieku?

– Wszyscy swój wiek nosimy w sobie, może poeci ze swoim zapałem twórczym, nadzieją w sercu, radością – starzeją się nieco inaczej ? Nie wiem...

 

Spotkanie po latach

Dużo radości w nasze życie

wnoszą spotkania

przyjaciół po latach

Przyjaźń to serdeczna znajomość,

która przetrwała długie lata.

Ciągle jesteśmy sobie bliscy

mimo problemów i zawirowań świata.

Wciąż czujemy to samo,

mamy swoje pasje, marzenia

i „choć w papierach lat przybyło

to jesteśmy ciągle tacy sami” – jak w piosence.

Ciągle czekamy na kolejne spotkania

pełne radości, na długie rozmowy przy stole,

rozumiemy się doskonale

w naszym przyjaciół kole.

Mimo dzielących odległości

staramy się nie tracić więzi,

naszych wyjątkowych bliskości.

 

Kto powie nam,
co to jest miłość?

Miłość to uczucie gorące jak słońce

i jak zapach świeżości wiosną.

Jak ciepły wiatr,

który obejmuje bez pytania

i jak krople deszczu,

po których rozkwitamy.

Miłość to wyjątkowa bliskość

dwojga znalezionych się ludzi.

Zapatrzone oczy wnikające

prosto w serce

i błogi stan, który nas przepełnia.

Usta szepczące ciche słowa.

Dotyk dłoni powodujący dreszcze,

na ten dotyk ciągle czekasz jeszcze.

Tulenie w ramionach

i wytwarzana w nich witamina miłości.

Bez miłości trudno żyć,

ulegajmy jej urokom.

Przyjmujmy ją zawsze

nawet kiedy przychodzi

do nas spóźniona.

 

Znalazłam Cię

Znalazłam Cię

we wschodzącym słońcu poranka

w ciepłym zachodnim wietrze

w kroplach majowego deszczu

w ptasich koncertach nad ranem

w mrugających gwiazdach wczesnego wieczoru

w nowiu smukłego księżyca.

Znalazłam Cię

w zapachu skoszonej trawy

w czerwcowym gąszczu malin

w srebrzystej fali morskiej

w nagrzanej plaży w zatoce

w spadających gwiazdach.

Znalazłam Cię

w szumiących gałęziach jesienią

w bukiecie barwnych liści

w radosnych oczach bliskich

w spokojnym nocnym śnie

w każdym dniu wypełnionym po brzegi

– wszędzie Ty.

 


Komentarze