Śląsk kojarzy mi się z gościnnością i świetną kuchnią
22-07-2016, 09:32 Arkadiusz Wieczorek
W ramach cyklu „Wiadomości Rudzkie grają po śląsku” na nasze pytania odpowiada Krzysztof Koniarek, wokalista pochodzący z Wągrowca, który bardzo lubi śląską scenę i publiczność.
– Zacznijmy od pytania – jak zaczęła się Twoja muzyczna przygoda?
- Wszystko zaczęło się jeszcze w szkole podstawowej. Apele i akademie były doskonałą okazja do występów. Jako nastolatek grałem z zespołem na imprezach okolicznościowych. Jednak tak naprawdę moja przygoda z wieką scena rozpoczęła się w 1996 roku, kiedy to wraz z grupą przyjaciol założyłem zespół, z którym wydaliśmy trzy kasety o tematyce religijnej. Z kolei w 2001 roku wybrałem się do Stargardu Szczecińskiego na przegląd piosenki z repertuarem Czerwonych Gitar. Znalazłem się w gronie laureatów i to sprawiło że postanowiłem spróbować swoich sił jako solista. Życie solisty jest łatwiejsze ze względów logistycznych, ale że w zespole siła to do współpracy zaprosiłem kilku swoich przyjaciół i tak działamy obecnie.
- Co proponujesz swoim słuchaczom i co zaliczasz do swoich sukcesów?
- Zawsze chciałem, żeby moje piosenki wzbudzały pozytywne emocje i myślę, że to się po części udało. Moje piosenki mówią o życiu, o poszukiwaniu kogoś, czegoś… i wydaje mi się, że każdy z nas ciągle czegoś poszukuje. Pewnie dlatego te piosenki są słuchaczom tak bliskie. Recitale czy koncerty w salach koncertowych to spotkania, na których śpiewam właśnie te utwory, które o tym mówią. Koncerty plenerowe to inna bajka - tam publiczność przychodzi się pobawić i zapomnieć o troskach dnia codziennego. Cieszę się z każdego spotkania ze słuchaczami, czy to podczas audycji radiowych, czy podczas spotkań przy okazji koncertów. W solowej karierze udało mi się wydać dwie płyty. Zrobiłem kilka teledysków i zagrałem całkiem sporo koncertów w kraju i za granicą. Odwiedziłem Grecję, Węgry, Niemcy Holandię, Norwegię, Rosję. Dużym przeżyciem dla mnie był koncert w Katedrze Lwowskiej. Warto wspomnieć, że autorami piosenek są moi przyjaciele: Justyna Adamczak, Marek Górski, Piotrek Stromyło, i Mirek Suliga. Niedawno nawiązałem współpracę z Kasią Pawłowską. Sam też próbuję czasami swoich sił.
- Coraz częściej prezentujesz swoją twórczość na Śląsku…
- Mam tu coraz wiecej przyjaciól i to nie tylko muzycznych. Śląsk to wspaniali, cudowni i gościnni ludzie, dbający o swoją kulturę, tradycję oraz obyczaje. Nie można też pominąć śląskiej kuchni. Śląsk to ponadto miejsce, gdzie na muzycznej scenie każdy niezależnie od stylu muzycznego, jaki prezentuje, może znaleźć miejsce dla siebie.
- Bywasz także w Rudzie Śląskiej. Z czym kojarzy Ci się nasze miasto?
- Pierwsze myśl to Grzesiu Poloczek. Znamy się od dłuższego czasu i to właśnie on podczas wielu spotkań opowiada mi o Śląsku i Waszym mieście. Ruda Śląska to również miejsce, w którym zawsze chętnie się zatrzymuję gdy jestem na Ślasku. Gościnność osób u których tutaj bywam jest tak ogromna, że czuje się jak w domu. Pierwszy raz miałem okazję zagrać w Rudzie Śląskiej na początku lipca. Publiczność była cudowna. Zostałem bardzo miło przyjęty, widzowie śpiewali razem ze mną. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja, by tu zagrać.
- Ostatnie pytanie dotyczy Twoich planów na najbliższą przyszłość. Jakie one są?
- To jest zawsze najtrudniejsze pytanie. Można planować, ale życie wszystko weryfikuje po swojemu. Mimo tego, że jestem romantykiem i marzycielem, jestem również realistą i wiem, że nie wszystko uda się zrealizować w tym roku, ale plany mam. Już za dwa tygodnie kręcimy teledysk do jednej z piosenek z najnowszej plyty. Mogę zdradzić, że będziemy realizować ten projekt właśnie tutaj, na Ślasku i będzie go koordynowała ekipa filmowa ze Śląska. Planuję w tym roku nakręcić jeszcze trzy klipy i nagrać trzy nowe piosenki. A prywatnie też pozostanę przy liczbie trzy, bo właśnie tyle kilogramów chciałbym stracić w tym roku, a do tej pory ku mojemu ogromnemu zadowoleniu udało mi się pozbyć dwudziestu.
Komentarze